Chciałam bardzo serdecznie podziękować ... nie bardzo wiem jak to napisać , więc może opowiem ,Wam o pewnych dobrych duszkach.
Dawno temu , a nawet bardzo dawno (9-10 lat) poznałam Katarzynę O . pracowałyśmy razem . I tak zaczęła się nasza przyjaźń . Kasia i jej mąż Paweł zawsze byli obecni w naszym życiu . Gdy urodziła się Alicja nasza ekipa się powiększyła :) Pamiętam jak Kaśka i Paweł zabierali Alunie do swoich domów rodzinnych , Ala poznała całą ich rodzinę . Gdy zaczęły się szpitale, oni zawsze nas wspierali , zawsze byli gdzieś blisko .
4 lata temu gdy zmienialiśmy mieszkanie Kasia i Paweł wraz z "ekipą " swoich znajomych z którymi chodzą w góry ,zorganizowali nam coś w rodzaju " szlachetnej paczki " dostaliśmy wtedy mnóstwo prezentów !A przyznam szczerze że ten okres czasu był dla nas strasznie trudny finansowo . Od tamtej pory na każde święta ekipa ta, zbiera kasę i przynoszą nam " łapówkę " Mogli by tego nie robić bo przecież raz wystarczy , ale proces ten trwa już długo . Nie muszę ich zapewniać że, pieniądze zawsze są przeznaczane dla Ali oni to wiedzą , ufają nam . Poznałam z tej ekipy Anie i Gabrysie ale wiem że ,nie tylko oni się w to angażują , rodzina Kasi , Pawła i też inni ich znajomi .
Słuchajcie !!! bardzo serdecznie Wam dziękujemy , za pamięć za zaufanie i za wiarę w ludzi , za to że nas nie oceniacie i że tak naprawdę szczerze przejęliście się losem naszego aniołka !
DZIĘKUJEMY
...Kochać Ciebie to znaczy widzieć w Tobie cuda dla innych niedostrzegalne ...
statystyki
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
czwartek, 2 kwietnia 2015
a gdyby to był koniec ????
Kryzys miną , Alicja już się uspokoiła, mnioklonie pokonane . Wycofaliśmy dodatkowy clonazepan i wszystko wróciło do "normy"
Ale chciałam Wam coś opowiedzieć , sytuację z przed kilku dni a dokładnie nocy ... Ala obudziła się jak zwykle koło 2 więc obróciłam Ją na drugi bok i leżąc koło niej głaskałam po główce czekają aż zaśnie . Zaczęła jednak dość głośno i sucho oddychać " INHALACJA" pomyślaałm ... przygotowałam wszystko, czyli sól fizjologiczna, nebulizator i berodual . Zazwyczaj po tym zasypiała , lecz nie tym razem ! bardzo mocno kaszlała , odsysałam Ją nie mogąc zupełnie Jej uspokoić ! Rurka była drożna , ale Alicja coraz bardziej się męczyła chwytając każdy oddech . Po pół godziny obie miałyśmy dość , podłączyłam Lalę do koncentratora tlenu lecz nie pomogło. Co zrobić ? pomyślałam , do rurki tracho wkropiłam kilka kropli solo fizjologicznej i wtedy udało mi się odessać zalegająca wydzielinę ale mimo wszystko " coś" tam jeszcze było .
Oklepywanie w końcu dało efekt , myślałam że, już jest ok gdy nagle usłyszałam pisk z rurki i zobaczyłam bladą twarz Lalki ! Ona się dusi! od razu złapałam za ssak ale cewnik utkną w tracho , jakby wbił się w beton ! nie mogłam go wyciągnąć ! Co robić !!!! Wymieniać rurkę ? a jak to coś jest poniżej drzewa oskrzelowego to nic mi to nie da !! Co robić ??? Trwało to kilka sekund Alicja zaczęła sinieć i jej ciałko trzęsło się jak skazaniec na szubienicy . Chwyciłam ampułkę roztworu soli , wlałam prawie wszystko ! wtedy pomału zaczęłam wyciągać cewnik , czułam że "coś "się do niego przykleiło . Udało się wyjąć , wielkiego zaschniętego "gluta " Po całej akcji podłączyłam księżniczkę do tlenu i spokojnie zasnęła
Myślałam ze to koniec ... a Wiecie co jest w tym wszystkim najstraszniejsze ? To że ,pierwsza myśl po całek akcji to nie było dziękowanie za to że Ona tu jest ! Pomyślałam, Alicja nie zasługuje na taką śmierć ! Jeśli ma się to stać to niech odejdzie bez bólu , w śnie ...
Chyba z miesiąca na miesiąc jestem słabsza ...
A oto sprawca całego zamieszania .. .glut ! Nie kochani to nie ślimak !
Ale chciałam Wam coś opowiedzieć , sytuację z przed kilku dni a dokładnie nocy ... Ala obudziła się jak zwykle koło 2 więc obróciłam Ją na drugi bok i leżąc koło niej głaskałam po główce czekają aż zaśnie . Zaczęła jednak dość głośno i sucho oddychać " INHALACJA" pomyślaałm ... przygotowałam wszystko, czyli sól fizjologiczna, nebulizator i berodual . Zazwyczaj po tym zasypiała , lecz nie tym razem ! bardzo mocno kaszlała , odsysałam Ją nie mogąc zupełnie Jej uspokoić ! Rurka była drożna , ale Alicja coraz bardziej się męczyła chwytając każdy oddech . Po pół godziny obie miałyśmy dość , podłączyłam Lalę do koncentratora tlenu lecz nie pomogło. Co zrobić ? pomyślałam , do rurki tracho wkropiłam kilka kropli solo fizjologicznej i wtedy udało mi się odessać zalegająca wydzielinę ale mimo wszystko " coś" tam jeszcze było .
Oklepywanie w końcu dało efekt , myślałam że, już jest ok gdy nagle usłyszałam pisk z rurki i zobaczyłam bladą twarz Lalki ! Ona się dusi! od razu złapałam za ssak ale cewnik utkną w tracho , jakby wbił się w beton ! nie mogłam go wyciągnąć ! Co robić !!!! Wymieniać rurkę ? a jak to coś jest poniżej drzewa oskrzelowego to nic mi to nie da !! Co robić ??? Trwało to kilka sekund Alicja zaczęła sinieć i jej ciałko trzęsło się jak skazaniec na szubienicy . Chwyciłam ampułkę roztworu soli , wlałam prawie wszystko ! wtedy pomału zaczęłam wyciągać cewnik , czułam że "coś "się do niego przykleiło . Udało się wyjąć , wielkiego zaschniętego "gluta " Po całej akcji podłączyłam księżniczkę do tlenu i spokojnie zasnęła
Myślałam ze to koniec ... a Wiecie co jest w tym wszystkim najstraszniejsze ? To że ,pierwsza myśl po całek akcji to nie było dziękowanie za to że Ona tu jest ! Pomyślałam, Alicja nie zasługuje na taką śmierć ! Jeśli ma się to stać to niech odejdzie bez bólu , w śnie ...
Chyba z miesiąca na miesiąc jestem słabsza ...
A oto sprawca całego zamieszania .. .glut ! Nie kochani to nie ślimak !
Subskrybuj:
Posty (Atom)